słodka lalunia

słodka lalunia

niedziela, 30 grudnia 2012

Pińdziuś przeciwko fajerwerkom!

Strzelasz? Zastanów się dobrze. My pieski tego nie lubimy. Lepiej z nami nie zadzieraj!

wtorek, 25 grudnia 2012

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świąteczny horror!



Mikołaja ja lubię, bardzo i bardzo, ale w tym roku, nie tylko przysmaczki przyszły, ale i obcy… niebieski, pies kosmita. Toczę z nim walki o moje przysmaczki. Jak wygram dam znać! Trzymajcie kciuki. Runda druga. Zajdę go od tyłu i mu napluje na ogon. To się przestraszy i zdezerteruje. Kosmici to ponoć tchórze są.

czwartek, 20 grudnia 2012

W obliczu nadchodzącej apokalipsi




Pińdziuś z okazji zbliżającej się, upragnionej przez wszystkich zagłady starego świata i nastania Ery Pińdziusia pragnie pogratulować swoim wyznawcom, że znaleźli się po dobrej stronie.  Niemniej, koniec świata starego zostaje przez Pińdziusia na razie odwołany. Bo mikołaj jedzie z prezentami dla laluni, to takie pierdoły mogą poczekać. Zwłaszcza, że to jakieś Maje mówią, a nie Ja. Ja tam żadnego Maja nie znam. Pewnie ich nawet nie ma. No.

Ale na stronę Pińdziusia i Tak warto przejść. Póki czas.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Sława, suczki i przysmaczki



Powoli staję się celebrytą. Na zwierzaki.net wywiad, wprawdzie nie zemną, a z moimi agentami, ale zawsze coś. Sława jest blisko. Wraz z nią panowanie na świecie. 


Czytajcie! I pamiętajcie o złożeniu ofiary.
 

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Super Lalunia kontra Muchomonstrum cz. I

Szczupły mężczyzna o twarzy pokrytej głębokimi bruzdami, przetarł po raz kolejny pot z czoła. Za chwilę zmienię się w rumianego skwarka, pomyślał z rozdrażnieniem. W dole korporacyjny robot odgarniał powoli kolejne tony piasku. Powinni nas przysłać na gotowe, bez sensu to całe czekanie. Marnowanie pieniędzy. Spojrzał na siedzących nieopodal pracowników. Znudzeni popijali wodę z chłodzących termosów. Pomarańczowe kombinezony korporacji Tech-Net nasiąknęły potem. Jego robocze ubranie również było mokre. Sprawdził komputer. Według danych byli już blisko.
-Zbierać się – krzyknął na pracowników.
Leniwie podnieśli się pomrukując coś pod nosem. Irytowali go, miał wrażenie, że ciągle komentują polecenia, które wydaje. Przekonywał się, że niewiele to znaczy – słowa robola. Robole nigdy nie dążyli ciepłymi uczuciami technicznych. A on był technicznym. Najlepszym w firmie. I wysłali mnie na jebaną pustynie jak jakiegoś praktykanta, żółtodzioba od brudnej roboty. Może nie potrzebnie skomentował ostatnio strój żony szefa. Trochę wypił. Nie mógł się powstrzymać.
Pracownicy zaczęli schodzić w dół podczas, gdy robot się wycofał. Owalna budowla o czerwonym kształcie fascynowała tajemniczym pięknem. Mężczyzna westchnął.
-Po co mamy tam wchodzić? – usłyszał w słuchawce głos jednego z roboli.
-Wy tam nie macie wchodzić. Macie to tylko otworzyć.
-A to bezpieczne? Bo takie stare budowle, to one, różne rzeczy mają, pułapki, klątwy, czy coś takiego.
-Nie pierdol. Jak nie walniesz sobie w rękę pneumatykiem to nic ci się nie stanie.
-Chyba, że mu kamień w łeb przypierdoli – odezwał się inny głos.
-Przypierdolić, to ja ci mogę.
-Cisza. Bluzgać się możecie bezpośrednio.