słodka lalunia

słodka lalunia

środa, 8 sierpnia 2012

Kalumnie cz. I

Od czasu przybycia Pińdziusia do miasteczka, zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Puste dotychczas strony akt, mozolnie, dzień po dniu, pokrywały się drobnym pismem. Lokalne służby bezpieczeństwa z trudem znajdywały czas na kawę i ciasteczka. Zgłoszenie goniło zgłoszenie. Interwencja interwencję. Znowu on, wzdychali policjanci.

Musimy jednak zaznaczyć, że trudno oddzielić realne wydarzenia od plotek, zwykłych oszczerstw, nieuzasadnionych wezwań. Sami policjanci niekiedy nie wiedzieli, czy wydarzenia w których biorą udział są realne, czy też są niczym więcej jak majakami, snem, a może halucynacją. Tego nikt nie wiedział. Tak jakby pojawienie się Pińdziusia zatarło granicę między rzeczywistością a snem. Przedefiniowało pojęcie realności.

To zwykła panika. Ludzie przesadzają. Proszę spojrzeć. Czy nie jest słodki? Jak taka mała lalunia mogła by komukolwiek zaszkodzić, tłumaczyli właściciele Pińdziusia. Ten zaś siedział na dywaniku uosabiając czystą niewinność i buddyjski spokój. Wydaje mam się, mówili właściciele, że ludzi ogarnęło jakieś szaleństwo. Niektórzy dopuszczają się nawet ataków. Na przykład, nie tak dawno…

Wymianie oskarżeń nie było końca. Stos papierów rósł, a władze miasteczka nakazały, aby osiedle poddać specjalnemu nadzorowi. Prezydent był wyraźnie zaniepokojony. Mleko mu skisło w lodówce. Kolejne z rzędu. Od czasu przybycia Pińdziusia rano pije tylko czarną kawę. Nienawidził czarnej kawy: smakuje jak zardzewiały metal. Hierarchowie kościelni podzielali niepokój prezydenta. Jak również swoich wiernych.

Odkąd się zjawił, panie władzo, to ja oka nie zmrużyłam. Proszę zobaczyć, jakie wory mam, a się malowałam, makijaż zrobiłam, i nic, wstyd na miasto wyjść, a przecież trzeba czasami, rzeczy zakupy zrobić. Rozumiemy, jednak to nie przestępstwo, odezwał się jeden. Nie przestępstwo! nie przestępstwo! a, a, a zakłócanie ciszy nocnej, a, a, a to, że brak snu jest dla zdrowia szkodliwy, i to bardzo, proszę pana, w telewizji nawet mówili, że, że brak snu, nieprzespana noc, na przykład, to nie jest łatwa do odespania, i, i może powodować, różne choroby, serca na przykład, to jak ja zawału z przemęczenia dostanę, to może nie będzie morderstwo, i czy, czy to nie tortura jest, gdy się człowiekowi zasnąć nie pozwala wbrew woli jego, co? no może zakłócanie, to trzeba zgłaszać, jak się dzieje. Teraz nic nie słychać. Bo wyszedł, ale jak wróci, to panowie usłyszą, aż im czapki pospadają. Proszę spytać w bloku kogo pan chce, każdy potwierdzi. Na osiedlu każdy powie, że to przechodzi ludzkie wyobrażenie. Słuch mi się pogorszył, wszystkim nam, panie, telewizje na ten przykład, trzeba na pełen regulator oglądać, a i tak prawie nic nie słychać, to ja się pytam, co będzie, jak stracę wątek w serialu, na wakacje mam czekać, aż powtórki będą, no kto mi za moje szkody zwróci, za lekarza, i tak dalej, panowie? Spokojnie, proszę pani, dowiemy się. Pouczymy właściciela, a jak coś to proszę dzwonić. Jak tylko pani usłyszy hałas. Znaczy się, że do nich pójdziecie? Tak. To uważajcie, bo to bestia straszliwa, istne monstrum, jeszcze panom krzywdę zrobi, bo to agresywne takie, że dzieci już nawet bez dorosłych na dwór się nie wypuszcza. Bo wiedzą panowie, nie zawsze wracają. A jeszcze rzadziej w jednym kawałku.

W kolejnym mieszkaniu sytuacja powtórzyła się. Zasuszona staruszka wpuściła policjantów do środka. Cieszę się, ze panowie w końcu przyszli. Już myśleliśmy, że nie ma nadziei. Nawet na spotkaniu lokatorów, naszej inicjatywie przeciwko Pińdziusiowi, o tym rozmawialiśmy. Wiedzą, panowie, były głosy, aby samemu problem rozwiązać, ale ja mówiłam, by zaufać władzy, że nas nie opuści, że pomoże. Hmm, tak, a dokładnie to o co chodzi? kawy? Herbaty? Nie dziękujemy, masa roboty. To postaram się szybko. Proszę zgadnąć ile mam lat. Policjanci zmieszali się. Trzydzieści cztery! A wyglądam na siedemdziesiąt. I wiedzą panowie co? Jeszcze nie tak dawno wyglądałam na swój wiek, gdzieś mam nawet zdjęcia, co z mężem na wyjeździe robiliśmy, a jak on się pojawił, o są, proszę patrzeć, a jak on się pojawił, to w przeciągu kilku dni… tak się zestarzałam. I proszę zobaczyć, tutaj. Wprowadziła ich do sypialni. Odsłoniła poduszkę na której leżała mała, skulona postać, nie większa od męskiej dłoni. Co to? spytał policjant. Mój mąż, tak się skurczył przez tego psa. Rzeczywiście. Spoglądała na nich para wytrzeszczonych, ludzkich oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz